🪀 Kiedy Matka Jest Ważniejsza Od Żony

Gość gość. Goście. Napisano Maj 26, 2013. czesc dziewczyny. Jestem w identycznej sytuacji jak wy!moj narzeczony ciagle biega do swojej matki a mnie ma w d***e. Gdy chce z nim porozmawiac na Związek. |. 22.01.2021. Małżeństwo, tak jak i ludzkie życie, jest zbyt skomplikowane, by komukolwiek udało się wypracować uniwersalną receptę na udane życie czy szczęśliwe małżeństwo. Nie znaczy to jednak, że nie wiemy, czym jest szczęśliwe małżeństwo i jak do tego dążyć. Przeczytaj rozmowę z Barbarą Smolińską Podobnych sytuacji, w których matka jest ważniejsza od żony znam bardzo wiele. Wszystkie mają wspólny mianownik – emocjonalne uwikłanie połączone z silnym przekonaniem, że powinnością syna jest dozgonna wierność matce, szacunek wobec niej, a nawet posłuszeństwo (sic!). Jest to sytuacja najczęściej spotykana, para po zawarciu związku małżeńskiego tworzy wspólne gospodarstwo domowe. Ponadto ustrój ten jest najpowszechniejszy, gdyż ustanawiany automatycznie z mocy samego prawa, nie jest konieczna umowa między małżonkami, tak jak jest to uregulowane przy rozdzielności majątkowej. Nie chciałabym mówić o tym, kiedy mama męża jest ważniejsza.. Bo może to być tylko zazdrosna interpretacja żony. Niesprawiedliwa. Aktualne promocje: Kliknij WRÓŻBA MIŁOSNA - Teraz tylko 99 zł. Kliknij WRÓŻBA NA 2024 ROK - Teraz tylko 90 zł. Ofiary nadopiekuńczości Miłość matki do dziecka jest pięknym uczuciem i ma dla niego ogromne znaczenie, zwłaszcza kiedy jest ono małe. Takie teściowe są nie do zniesienia dla żon, a żony, jakiekolwiek by nie były, są nie do zniesienia dla teściowych. To jest odwieczny problem, kiedy "kochająca mamusia" musi się pogodzić ze "stratą" syna i nie godzi się nigdy, bo synową traktuje jak wroga i nieustannie szuka okazji do manifestowania swojej pozycji. Niezależnie od tego, co matka powie, jedyną przyczyną braku kontaktów obecnie jest fakt, ze córka jej kompletnie nie interesuje i nie ma do niej żadnych uczuć. Córka jest dorosła od lat, był czas na wytłumaczenie wszystkiego, gdyby matce zależało choć odrobinę na własnym dziecku. Jakub i Paulina Rzeźniczakowie konsekwentnie podkręcają zainteresowanie powiększeniem swojej rodziny, do którego dojdzie już lada chwila. Małżeństwo zdradziło, jak będzie wyglądać Jeśli nie mieszkałeś z pożerającą matką, nigdy nie zrozumiesz, jak bolesne to może być. Pożerająca matka nie zawsze jest zła; nadopiekuńcze, nadmiernie kochające i nadmiernie opiekuńcze matki mogą również konsumować swoje dzieci. Nadopiekuńcza matka może być bardziej niebezpieczna, mówi Jordan Peterson; psycholog kliniczny. Od stycznia 2022 przepisy będą korzystniejsze. Urzędnicy zapowiadają, że przepisy dotyczące programu “Mama 4 plus” staną się od nowego roku zdecydowanie prostsze. Zniknie obowiązek załączania do wniosku krajowych aktów urodzenia dzieci, ponieważ ZUS sam będzie pozyskiwał ten dokument. Nadal trzeba będzie jednak dostarczać Kobieta musi być żoną ojca dzieci, a do tego musi owe dzieci formalnie adoptować, aby uzyskać prawa rodzicielskie. W przypadku kiedy macocha jest w sformalizowanym związku z ojcem, to U6vE8m. Po odejściu Marcina Robaka atak Piasta praktycznie przestał funkcjonować, czego konsekwencją było odpadnięcie z Pucharu Polski. Marcin Brosz na konferencji po meczu z Zagłębiem, zapytany kto zastąpi Robaka, poprosił o cierpliwość. Wszystko wskazuje na to, że jak wcześniej już sugerowaliśmy na następcę Robaka szykowany jest Collins John. Jeśli w końcu dojdzie do podpisania z nim kontraktu , to Liberyjczyk z holenderskim paszportem może być jednym z najciekawszych piłkarzy grających w polskiej lidze i nie tylko pod względem sportowym. Historia życia Collinsa Johna przypomina scenariusz amerykańskiego filmu o sportowym talencie, wzlotach i upadkach. Jego ojciec zginął podczas wojny domowej w Liberii, rodzina jest dla niego ważniejsza od Boga… Poznaj Collinsa Johna… Z mamą i dwójką braci uciekał z ogarniętej wojną domową Liberii. Potem strzelał piękne bramki w Premier League dla Fulham, a do reprezentacji Holandii powoływał go sam Marco van Basten. Grał na kilku kontynentach, a teraz stara się o angaż w Piaście Gliwice. Collins John w wywiadzie udzielonym gazecie „Fakt” opowiada o najważniejszych wydarzeniach ze swojej kariery. O wojnie domowej w Liberii: Wojna domowa w kraju mojego urodzenia zaczęła się, jak miałem kilka lat. Ale szczerze? Nie chcę o tym za dużo mówić. Zginął wtedy mój ojciec. Pamiętam to wszystko, jak obrazy z filmu. Mama razem ze mną i dwójką moich braci postanowiła uciekać z Liberii. Łodzią przedostaliśmy się do Sierra Leone, a stamtąd popłynęliśmy do Holandii i dostaliśmy się do obozu dla uchodźców. Szybko zacząłem grać, a jako że miałem talent do strzelania bramek, to koledzy wołali na mnie Kanu albo Finidi George. O swojej piłkarskiej karierze: Moje życie jest takie, że raz jestem na górze, a raz na dole. Jako nastolatkowi wszystko mi wychodziło, strzelałem fantastyczne bramki, przeprowadzałem efektowne akcje. Miałem i mam talent do zdobywania bramek. Dlaczego wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej? Podejmowałem złe decyzje, zabrakło trochę szczęścia, nie byłem też dość cierpliwy. Ale wierzę, że jeszcze wiele przede mną. Nie skończyłem przecież jeszcze 28 lat. Przede mną wciąż 5,6 lat grania. Popatrz na Marcina Robaka. Ma 31 lat, a dalej się rozwija, strzela gola, idzie do przodu. O grze w Premier League: Mój pierwszy sezon w Anglii nie był najgorszy, za to drugi najlepszy w karierze. Wszystko mi wychodziło. Co dotknąłem piłki, to wpadała do siatki. To było szalone! Zresztą w piłkarskiej karierze jest tak, każdy ci to powie, że masz jeden, dwa sezony, z których cię pamiętają, bo wtedy naprawdę dobrze ci szło. Jak tak miałem w Fulham. O powołaniu do reprezentacji Holandii: W 2004 roku zagrałem w dwóch meczach. Grałem wtedy w holenderskiej młodzieżówce i zdziwiłem się, że nie dostałem powołania. Zdenerwowany zadzwoniłem do swojego menedżera z pytaniem co jest grane? Powiedział mi, spokojnie, wszystko wyjaśnię. Po chwili oddzwonił i poinformował, że mam powołanie do narodowej kadry. Kiedy to usłyszałem rzuciłem się w objęcia Chrisa Colemana. To był niesamowity moment w mojej karierze. Mój największy błąd: W Fulham znalazłem się dzięki Chrisowi Colemanowi, który dziś jest selekcjonerem reprezentacji Walii. Wiele temu człowiekowi zawdzięczam. Sprowadził mnie do klubu z Londynu i postawił na mnie. Potem nie było już tak dobrze. Nowym szkoleniowcem został Lawrie Sanchez i w końcu musiałem odejść. Miałem alternatywę: Leicester albo Norwich. Ostatecznie trafiłem do tego pierwszego klubu. Potem był jeszcze Watford, ale nie to było moim największym błędem. Najgorszą decyzją był powrót do Holandii. Trafiłem do NEC Nijmegen. Przez dziewięć miesięcy nie trenowałem z powodu kontuzji, a oczekiwania z moim powrotem były ogromne. Przychodził przecież piłkarz z Premier League. Skończyło się na porażce i odejściu. Potem trafiłem do belgijskiego Roeselare, gdzie sprowadzał mnie holenderski trener. Klub miał jednak finansowe kłopoty i długo miejsca tam też nie zagrzałem. O problemach pozaboiskowych: Nie wiem skąd się wzięła taka opinia o mnie. Że byłem zawieszany w NEC i Roeselare? Nic takiego nie miało miejsca. Z Mario Been, szkoleniowcem NEC, zawsze kiedy się spotkam, to normalnie się przywitam, porozmawiam. Nigdzie mnie nie zawieszano. Gra w Azerbejdżanie i Iranie: Do Azerbejdżanu trafiłem do klubu o nazwie Gabala FK. Trenerem drużyny był tam wtedy Tony Adams, legenda Arsenalu. W Azerbejdżanie dobrze jest, kiedy jesteś w Baku. Co innego na prowincji… Stamtąd do Baku było z cztery, pięć godzin jazdy. Nie wyobrażam sobie, gdybym tam był teraz. Moja żona jest w ciąży. Do Baku do szpitala trzeba by chyba lecieć helikopterem. Po trzech miesiącach mój kontrakt został rozwiązany. Moja matka zachorowała. Musiałem wracać do domu do Holandii. Rodzina jest dla mnie najważniejsza, a matka jest ważniejsza od Boga. Musiałem być przy niej. Zresztą mocno tęskniłem za domem. Kontrakt z Gabalą udało się wcześniej rozwiązać w dużej mierze dzięki pomocy Tony’ego Adamsa. Co do Iranu, to dostałem taką propozycję finansową, że nie sposób było odmówić. Ile dostawałem miesięcznie? Tam jest inaczej. Przykładowo masz dostać milion euro za rok. 300 tys. płacą ci na wstępie, a potem przez sześć miesięcy nic. Potem dostajesz 4 tysiące, a po kilku tygodniach kolejna suma. Występy w Chicago Fire: Do Stanów Zjednoczonych trafiłem w dużej mierze przez swojego klubowego kolegę z Fulham Briana McBridge. W Chicago był wtedy kapitanem. Jeśli ktoś ci mówi, że MLS jest taka sobie, bo soccer nie może się równać z bejsbolem, koszykówką czy futbolem amerykańskim, to nie wierz w to. Na mecze przychodzi tam 70 tys. kibiców! Niedawno rozmawiałem o tym ze swoim przyjacielem Clintem Dempsey’em, który właśnie co trafił do Seattle Sounders. To niewyobrażalne! Piłka nożna rozwija się w USA w niesamowitym tempie. O Krzysztofie Królu: Razem graliśmy w Chicago. To mój dobry kolega. To w dużej mierze dzięki niemu jestem teraz w Polsce. Pomaga mi na miejscu i w każdej chwili mogę na niego liczyć. Cieszę się, że w swojej karierze mogę spotykać takich ludzi. O polskiej piłce i Messim: Zanim tutaj trafiłem to sporo wiedziałem. W Holandii grałem razem z Saidi Ntibazonkizą. Wiedziałem też wiele od Joela Tshibamby. Łatwo na pewno u was się nie gra. Piłka jest oparta na dobrym fizycznym przygotowaniu. Na boisku jest dużo walki. Trzeba się mocno starać. Myślę, że gdyby przyjechał tutaj sam Messi, to nie byłoby mu wcale łatwo o zdobycie choćby z czterech bramek. O swojej obecnej sytuacji: Jestem coraz bardziej sfrustrowany. Ale nie na klub, ale na całą sytuację. Przyjechałem do Gliwic kilka tygodni temu. Potem proszono, żeby przyjechała moja żona. Nie mam 18 lat. Jestem doświadczonym zawodnikiem, wiem jak się na boisku zachować. Mimo zaległości treningowych, to jestem w stanie grać. Chciałbym, żeby wszystko się wyjaśniło jak najszybciej, bo w pewnym momencie mogę nie wytrzymać tego, tym bardziej, że żona jest w zaawansowanej ciąży. Mieszkamy w hotelu i nie wiemy co dalej. Ciężko to dalej ciągnąć, a z dnia na dzień wiem coraz mniej. Mam nadzieję, że cała sprawa szybko się wyjaśni i będę miał możliwość gry w polskiej lidze. O bracie: Mój brat Ola John gra w Benfice Lizbona. Jak zareagował na to, że jestem w Polsce? Ucieszył się, że znalazłem klub. Życzył mi wszystkiego dobrego. W piłkę gra też mój inny młodszy brat Paddy. Rozmawiał Michał ZichlarzFakt Joanna, 56 lat, z domu wyprowadziła się, gdy jej syn kończył pierwszą klasę szkoły podstawowej Joanna, architektka z Katowic, nie wyobrażała sobie, że mogłaby wyprowadzić się z domu. Kiedy zaszła w ciążę, uzgodniła z mężem, że zrezygnuje z pracy. Przynajmniej na kilka lat, by zająć się wychowaniem dziecka. Janusz nieźle zarabiał, rozkręcał mały sklep spożywczy, a w wolnych chwilach sprowadzał samochody z zagranicy. Obiecywał jej, że wszystko wróci do normy, jak tylko Michał pójdzie do przedszkola. - Pomagałam Januszowi w księgowości, sprzątałam, gotowałam i zajmowałam się dzieckiem. Z atrakcyjnej 27-latki zamieniłam się w powolną kucharkę z wypiekami na twarzy. Koleżanki z biura architektonicznego, w którym pracowałam przed porodem, dały mi możliwość powrotu. Nie wahałam się - Michałem zajęła się babcia, w sklepie zatrudniliśmy dodatkową osobę, a ja świetnie sobie radziłam, dzieląc czas między dom i pracę. Odżyłam. Schudłam, zaczęłam o siebie dbać i nie kłóciłam się już z mężem. Ten zastrzyk energii pozwolił mi odzyskać wewnętrzną równowagę. Szef docenił starania Joanny. Postanowił otworzyć filię biura w Warszawie i powierzyć jej kierowanie zespołem. Wiedziała, że nie może mu odmówić. - Biłam się z myślami. Czy kariera jest ważniejsza od rodziny? Co stanie się, jeśli się zdecyduje? Zostanę weekendową mamą? Janusz sobie kogoś znajdzie, Michał będzie dorastał bez matki, a ja stracę to, na czym najbardziej mi zależy? - pytała samą siebie. Przez kilka kolejnych wieczorów Joanna zastanawiała się z mężem, co zrobić. Wiedziała, że nie mogą wyjechać razem. Dla Janusza przeprowadzka do Warszawy oznaczałaby zamknięcie sklepu. Obiecali, że będą spędzać każdy weekend razem. Niezależnie od zawodowych obowiązków czy niesprzyjających okoliczności. Na początku rozstanie wydawało się koszmarem. - Dzwoniłam do domu co godzinę. Sprawdzałam, czy Michał wstał na czas, pytałam, co zjadł śniadanie, a po południu odrabiałam z nim lekcje przez telefon. Choć czynnie uczestniczyłam w życiu rodzinnym, miałam wrażenie, że wiele tracę. Nie mogłam się przytulić do męża po całym dniu, kibicować Michałowi podczas zawodów pływackich, trzymać go za rękę u stomatologa czy siadać do kolacji przy jednym stole - mówi. Mimo to ich więź była bardzo bliska, świetnie nadrabiali emocjonalne zaległości. Michał zwracał się do mamy z każdym problemem. Czuł, że będzie dla niego bardziej wyrozumiała niż ojciec. - Miałam wobec syna dług. Musiałam mu ustępować - mówi rozbawiona. - Po liceum proponowałam synowi studia w Warszawie, ale on chciał zostać w Katowicach. Tam uczyła się jego dziewczyna, tam miał swoich przyjaciół. Nie protestowałam, bo wiedziałam, że ma do tego prawo. Najwięcej dawały nam wspólne wyjazdy. Mimo że Michał był dorosły i jego znajomi już dawno zapomnieli, czym są "wakacje z rodzicami", on cieszył się jak dziecko na myśl o spędzeniu dwóch tygodni z nami. Paradoksalnie to kilkunastoletnie rozstanie bardzo nas do siebie zbliżyło - mówi. Dziś Joanna znów mieszka w Katowicach. - Michał ma syna i żonę, a ja realizuje się jako babcia. Łączy nas wspólna pasja - wciąż dorywczo projektuję, Michał stawia pierwsze kroki w biurze, w którym kiedyś pracowałam - dodaje. Gdy pytam ją o relację z mężem, uśmiecha się ironicznie. - Czuję się, jakbyśmy byli pięć, a nie 30 lat po ślubie! Krzysztof, 24 lata, bez matki mieszkał od 13. roku życia Od Krzysztofa, tegorocznego absolwenta politologii z Łodzi, matka odeszła, gdy miał 13 lat. Halina pracowała jako księgowa w jednej z włoskich firm. "Szczęściara", mówiły o niej koleżanki, bo to ją spośród kilkunastu atrakcyjnych kobiet szef wybrał na swoją kochankę. Uwiodła go ciepłem i prostotą. Nie chciała wiele. Ciągle wspominała o dzieciach. Twierdziła, że zrobi wszystko, by z nią zamieszkały. Taki postawiła warunek nowemu partnerowi, ale szybko o nim zapomniała. Kiedy wychodziła z domu z walizką, córka prosiła, żeby zabrała ją ze sobą. "Wrócę po ciebie w tym tygodniu", zapewniała ze łzami w oczach. Rzeczywiście, wróciła, ale tylko po 6-letnią Kasię. - Zostałem z ojcem. Szantażował mnie, że jeśli odejdę, zrobi coś, czego wszyscy pożałujemy. Wiedziałem, że sam nie da rady się mną zająć. Miał marną pensję, ciągle pił i nie panował nad emocjami. Moje obawy okazały się nieuzasadnione - wbrew pozorom ojciec był dojrzalszy od matki - wspomina Krzysztof. Jego kontakty z Haliną powoli się rozluźniały. - Odzwyczaiłem się od niej. Przestałem wierzyć w to, że pewnego dnia przyjedzie do Polski i mnie zabierze. Widocznie drugie dziecko nie pasowało do życia, które wymyśliła. Mama kilka razy zaprosiła mnie na wakacje do Włoch, ale źle się tam czułem. Krytykowała każdy mój ruch przy znajomych drugiego męża, zarzucała, że nie uczę się angielskiego, źle trzymam sztućce, nie ćwiczę i mam kiepskie oceny. Halina chciała nadrobić swoją nieobecność drogimi prezentami. - Przysyłała jedzenie, ubrania. Pamiętam, jak dostałem od niej pocztą cały kosz włoskich słodyczy - ot tak, bez okazji. Ale przedmioty nie mogą zastąpić ludzi. Na początku dzwoniła trzy razy w tygodniu, potem ograniczyła się do jednej rozmowy na tydzień, miesiąc... Dziś widujemy się tylko wtedy, gdy jest w Polsce. Nie chcę do niej jeździć - mówi. Sędzia przyznał prawa do opieki nad córką Halinie, mężowi nad synem. - Przez rozstanie rodziców popsuły się też moje relacje z siostrą. Dziś są właściwe "żadne" - dodaje. Mężczyzna ma problemy z nawiązywaniem bliższych kontaktów z kobietami. Nie umie im zaufać. Złe wzorce z przeszłości, rzutują na teraźniejszość. - Dorastałem w męskim świecie. Kobieca wrażliwość jest mi w zasadzie obca. Marta, 42 lata, kulturoznawczyni z Warszawy, przez trzy lata była w domu gościem Marta i jej były mąż, Jacek, pochodzą z Warszawy. Ona jest kulturoznawczynią - pracuje jako dziennikarka i animatorka, on jest znanym malarzem. Jeszcze pięć lat temu, żeby spotkać się z Martą, musiałabym jechać na Mazury. Tam razem z mężem postanowiła zbudować swoje siedlisko. Rzuciła wszystko - pracę na etat, zrezygnowała z jogi, wizyt w operze i wieczornych wypadów z koleżankami. Dla niego. Mężczyzny swojego życia, który uznał, że może pracować tylko z dala od miejskiego zgiełku. Marta uwierzyła w zapewnienia Jacka, zmieniła podejście do życia i w ciągu kilkunastu miesięcy przeniosła się z nim i dwiema córkami - Honoratą i Izabelą - na Mazury. Wciąż pracowała - robiła tłumaczenia, udzielała się w lokalnej świetlicy, ale czuła, że wyobrażenia o życiu na wsi rozminęły się z jej oczekiwaniami. Poza tym Jacek nie zarabiał tyle, ile planował, a ktoś musiał spłacać kredyt. Marta wzięła na siebie odpowiedzialność za zadłużenie. Coraz częściej wracała do Warszawy. Najpierw przyjeżdżała tu na jeden dzień w tygodniu, żeby omówić wszystkie zlecenia, podpisać faktury. Potem zostawała na noc u rodziców, umawiała się na wywiady - nie chciała rezygnować z dodatkowych pieniędzy. Rodzina zeszła na dalszy plan. Marta prosiła męża, by wrócili do miasta, sprzedali dom, który ciągnie ich na dno. - Mówił, że tam jest jego miejsce. Skoro dobrze czuję się w Warszawie, to mogę wracać. Nasze małżeństwo było na takim etapie, że gdyby nie dzieci, rozwiodłabym się z nim od razu - opowiada. Marta dostała stałą pracę w Warszawie, na Mazurach była gościem. Wiedziała, że płaci za dom, w którym w ogóle nie bywa. Chciała, by córki przeprowadziły się razem z nią, ale musiała uzbroić się w cierpliwość. - Obie były w ostatniej klasie gimnazjum. Mówiłam im, że po roku wszystko się zmieni. Zapewniałam, że jak tylko się urządzę w Warszawie, to je zabiorę. Podeszły do tego niezwykle dojrzale. Nie protestowały, a kiedy tylko mogły - przyjeżdżały do mnie i do dziadków. Nie chciałam ich izolować od ojca, ale on powoli tworzył swój świat. Związał się z nową partnerką, z którą zamieszkał w naszym domu. Zachowywał się tak, jakby dzieci dla niego nie istniały. To ja się wyprowadziłam, ale moje córki mówiły mi wielokrotnie, że odczuwają przede wszystkim nieobecność ojca. Czy można być dobrą matką na odległość? - Myślę, że tak. Kilometry nie mają znaczenia. Istotna jest więź. Trochę demonizujemy kobiety, które nie mieszkają z dziećmi. W naszym przypadku 3-letnia rozłąka nie miała dużego wpływu na kształt łączących mnie teraz z córkami relacji - mówi. Jacek i Marta po rozwodzie zdecydowali się sprzedać dom. Na sali sądowej mężczyzna nawet nie sugerował, że mógłby się opiekować dziećmi. Zarzucił żonie, że przyczyniła się do rozstania i nie dbała o córki. - Bzdura - mówią chóralnie Honorata i Izabela. Nastolatki cieszą się, że znów są razem z Martą. - Nie mam żalu do mamy. Dlaczego miałabym jej mieć za złe, że chciała zawalczyć o to, co było dla niej takie ważne? - mówi Honorata. 42-latka spogląda dumna na dojrzałą jak na swój wiek córkę i ripostuje: - Jesteśmy we trójkę przyjaciółkami. Na dobre i złe. Rozmowa z Martą Niedziółką, psycholog dziecięcą. Jak na rozwój dziecka wpływa oddalenie od matki? Matka powinna zadbać o stworzenie atmosfery ciepła i bliskości. Jest ona odpowiedzialna za wychowanie dziecka zarówno w sferze emocjonalnej, jak i społecznej. I choć z czasem angażuje się w to również ojciec, z punktu widzenia psychologii kobieta powinna zaspokajać podstawowe potrzeby uczuciowe dziecka. Odgrywa jedną z najważniejszych ról w jego życiu. Dzięki temu, że nosiła je przez dziewięć miesięcy pod swoim sercem, noworodek z łatwością rozpoznaje rytm bicia jej serca, co daje mu poczucie bezpieczeństwa. Po urodzeniu (6-9 msc. życia) dziecko wkracza w etap przywiązania. Jeśli wówczas matka zdecyduje się na rozłąkę, może to skutkować zaburzeniami jego rozwoju emocjonalnego - lękiem przed porzuceniem lub chorobą sierocą. Brak silnego wzorca sprawia, że osoby dorastające bez matek, w przyszłości mają problemy z okazywaniem uczuć. Czyli nawet częste odwiedziny matki nie są w stanie zastąpić codziennej bliskości? Oczywiście, że nie. Dziecko, które nie ma poczucia stałości, boi się odrzucenia. Zadaje sobie pytanie, co stanie się, jeśli matka pewnego dnia wyjdzie i po prostu nie wróci? Poza tym obie ze stron muszą w takich przypadkach zrezygnować z tego, co najważniejsze w ich relacji, czyli rozmów, okazywania sobie uczuć. Matka, która przebywa poza domem, nie może tego zapewnić. Nic dziwnego, że rozłąka bardzo często powoduje u dzieci lęk przed ciemnością, zasypianiem lub zostawaniem samemu w domu. Jak pielęgnować relację matka-dziecko, kiedy nie mieszkamy razem? Najlepszym rozwiązaniem byłoby niedopuszczanie do takich sytuacji. Jeśli już jednak do tego dojdzie, pamiętajmy, że nie powinniśmy nadużywać zaufania dzieci. Kiedy obiecujemy im, że pojawimy się danego dnia, musimy - bez względu na wszystko - poświęcić im swój czas. Niezależnie, czy wybierzemy się wtedy na wycieczkę do parku, zjemy razem obiad lub pójdziemy do lekarza. Chwile, które spędzamy z dzieckiem, mają być w pełni poświęcone jemu. Młody człowiek musi być przekonany, że interesują nas jego problemy i może na nas liczyć. Rozmowa jest bardzo ważna. Powinniśmy zapewniać dziecko o naszej miłości, choć dużo ważniejsze od słów są czyny. (M. Mikołajska) Wielu ojców czuje się odsuniętych na drugi plan tuż po narodzinach dziecka. Pojawia się zazdrość, złość, poczucie zagubienia... To wstyd? Nie! Marcin Kowalski/"Mamo to ja" Zostałeś tatą i odczuwasz zazdrość o dziecko? Do problemu trzeba podejść po męsku: zdiagnozować go i zlikwidować. Przyznaj, o swoją partnerkę nieraz bywałeś zazdrosny. Na przykład wtedy, kiedy na dyskotece ktoś próbował ci ją odebrać. Albo gdy zaczęła zostawać w biurze do późna, a ty piekliłeś się, że praca jest dla niej ważniejsza od ciebie. Lub kiedy zorientowałeś się, że tak wiele problemów ukrywa przed tobą, nie ma natomiast skrupułów, by dzielić się nimi z przyjaciółkami. Zaz­drość znasz dobrze. Jednak kiedy dowiedziałeś się, że zostaniecie rodzicami, nawet nie pomyślałeś, że będziesz miał z tym uczuciem do czynienia. I że tym razem będziesz zazdrosny o własne dziecko, a może raczej o to, że twoja żona zepchnie cię na dalszy plan (to znaczy ty tak czujesz, bo prawda jest bardziej skomplikowana). Po porodzie mężczyzna traci poczucie kontroli Z zazdrością po narodzeniu dziecka ma problem wielu ojców. Brzmi to paradoksalnie, bo przecież takie niemowlę jest skarbem, na który oboje czekaliście. Skąd więc problem? Przede wszystkim stąd, że mężczyzna tak wszystko przez lata ustawia i tak wszystkim dyryguje, by rodzinie (jeszcze bezdzietnej) wiodło się jak najlepiej. I nagle ten porządek zostaje zaburzony. Facet widzi to tak: było dobrze, ale urodziło się dziecko, które sprawia, że żona nie dosypia, pojawiają się konflikty, kłopoty... Z dnia na dzień skomplikowana układanka rodzinna się rozpada. Mężczyzna, obserwując skutki i nie zastanawiając się nad przyczynami, zaczyna się złościć. Zazdrość o dziecko - winne hormony? Instynkt macierzyński i tacierzyński to dwie różne sprawy. Kobieta jest zaprogramowanana odchowanie potomka nawet własnym kosztem (dlatego niedosypianie męczy ją, ale nie zabija). Po urodzeniu maluszka nastawia się fizycznie i psychicznie wyłącznie na niego. Tymczasem instynkt ojcowski nie pojawia się od razu. Rzadko który ojciec zakochanym wzrokiem wpatruje się w synka, który tylko je, śpi, krzyczy i siusia. Już raczej czeka, aż maluch podrośnie, bo wtedy będzie można z nim porozmawiać, pojeździć na rowerze i pograć w piłkę. W związku z tym nie rozumie, dlaczego ona tak dużo czasu poświęca maleństwu, a jemu prawie wcale! Dlaczego nie potrafi i nie chce o niczym innym rozmawiać (tylko o dziecku)? Dlaczego mnie zaniedbuje, choć wcześniej tego nie robiła? Kto jest winien? Jak to kto? Dziecko! Zazdrosny o dziecko, bo ona nie ma ochoty na seks? Seks. Już i tak były z nim kłopoty podczas ciąży. Wielu z nas obiecuje sobie, że po porodzie te „trudności” miną, a tymczasem często to dopiero ich początek. Niewielu z nas rozumie, że matki nie mają ochoty na seks, bo są przemęczone. Na dodatek kobiece hormony buzują. Zanim wszystko wróci do normy i pożądanie znów stanie się pożądaniem, mogą minąć tygodnie. To nie wszystko. Po porodzie kobiety często nie czują się atrakcyjne. Mleko kapie z piersi, ciało przez jakiś czas jest obolałe i zdeformowane, a zmęczenie odbija się na twarzy... Taka niepewna siebie mama woli się odsunąć od partnera. A przecież 99 proc. świeżo upieczonych ojców kocha te zmiany, akceptuje je i nie ma z nimi problemu. Cóż... Mimo naszego dobrego nastawienia problem nie zniknie – w relacjach między partnerami po­jawiają się pretensje, które wynikają z niezrozumienia specyfiki pierwszych tygodni po porodzie. Jak pokonać zazdrość o dziecko? Jeśli chcesz pokonać zazdrość o dziecko, musisz dać coś z siebie! Dbać o żonę, by poczuła, że mimo zmiany wciąż jest najważniejsza. Widzieć w niej nie tylko matkę, ale też kochankę. Przejąć od niej część obowiązków (przygotowywanie posiłków, zmywanie, kąpiel malca, przewijanie...). Nie ustawać w twierdzeniu, że wciąż jest piękna i że pociąga nas nie mniej niż wcześniej. A wszystko po to, by złagodzić skutki hormonalnej huśtawki. Oczywiście nie oznacza to, że nie możemy powiedzieć­ STOP, np. wtedy, kiedy po trzech miesiącach żona nadal nie chce spać ze swoim mężem, tylko z dzieckiem, i daje do zrozumienia, że prędko się to nie zmieni. Zobacz też: Związek po porodzie: najczęstsze problemy (wiemy, jak je rozwiązać!) Bez seksu po porodzie! Zbyt zestresowane na orgazm? Młodzi rodzice - jak pielęgnować związek po narodzinach dziecka? Data opublikowania: Autor: Wioleta Nowicka W małżeństwie jest miejsce tylko dla dwóch osób. Problem jest wtedy, kiedy pojawia się trzecia, czyli teściowa, która zaczyna ingerować. Mąż maminsynek to zmora wielu kobiet – warto go dobrze poznać, zanim powie się „TAK”. Mama w związku Mama i żona to dwie rożne kobiety. Każda jest ważna w życiu mężczyzny, ale ogrywają inne role. Po zawarciu związku małżeńskiego nadal powinno się utrzymywać kontakt z rodzicami – to coś naturalnego, że się odwiedzamy i szukamy porady. Z chwilą ślubu nie odcinamy się od rodziców. Jednak potrzebna jest równowaga. „Mój były widywał się z matką, gdy był na miejscu, nawet kilka razy dziennie i codziennie rozmawiał z nią telefonicznie i przez Skype’a. Konsultował z nią wszystkie decyzje, a potem zamieszkał z nią w jednym domu. Nie miałam żadnych szans.” – pisze forumowiczka. Druga dodaje: „małżeństwo to mąż i żona, a nie syn i mamusia. Trójkąty typu mamusia–syn–żona trwają chwilę i szybko się rozpadają. Nie ma nic gorszego niż toksyczni rodzice i teściowie”. Trzeci dopowiada: „niektórzy faceci są uzależnieni od rodziców i nie wyobrażają sobie bez nich życia. Zdarza się, że wyprowadzają się od swojej żony i wracają do mamy.” „Mój facet codziennie smsuje z mamą. Dzień w dzień. Relacjonuje jej, co u nas i co u jego znajomych.” – opisuje kolejna. Takie sytuacje, chociaż absurdalne i ekstremalne, zdarzają się w życiu i nie zawsze kończą się pozytywnie dla związku. Jednak skoro mężczyzna decyduje się świadomie i dobrowolnie na małżeństwo to, by założyć nową rodzinę. Mamę nadal się szanuje i kocha, ale to żona odtąd jest dla niego najważniejsza. Dojrzały mężczyzna sam wybiera żonę i świadomie planuje swoje życia z ukochaną kobietą, chroni ją, wspiera i bierze pod uwagę jej zdanie. Posiada typowo męskie cechy – wytrwałość, stanowczość, odpowiedzialność za siebie i za swojego partnera, samodzielność, decyzyjność, odrębność i suwerenność. Obecnie mówi się o kryzysie męskości, czego przejawem jest, np. bycie maminsynkiem. Maminsynka najczęściej charakteryzuje stały kontakt z mamą i nawet codzienne rozmowy, konsultowanie z nią wszystkich decyzji dotyczących wspólnego życia i wychowywania dzieci, bezgraniczne zaufanie do matki, radzenie się mamy i opowiadanie jej o wszystkich problemach, także rodzinnych i małżeńskich, traktowanie jej jako wyrocznię i porównywanie żony do mamy – jej zdanie jest najważniejsze i ostateczne. Życie z maminsynkiem Nie jest łatwo zmienić partnera, kiedy nie dostrzega problemu i traktuje codzienne rozmowy z mamą jako coś normalnego. Jednak nie warto akceptować tej sytuacji, gdy nam przeszkadza i negatywnie wpływa na relacje małżeńskie. Kiedy zamierzasz coś zmienić, porozmawiaj z mężem konkretnie i stanowczo. Mężczyźni lubią jasne sytuacje i rzeczowe, logiczne argumenty. Dlatego przed rozmową przygotuj takie, które udowodnią i przekonają go do zmiany nawyków. Podaj mu wiele przykładów, w których mama była ważniejsza, a Ty byłaś na drugim planie. Opisz sytuacje i uczucia bez oskarżeń i pretensji. Jeśli przyzna Ci rację i przeprosi, zawrzyjcie umowę – nie będzie na jej zawołanie i nie zmieni ustalonych planów pod jej wpływem. Pokaż mu, że można to pogodzić, ale nie Twoim kosztem. Nie pozwól także porównywać się do mamy. foto: Komentarze Jeżeli jesteś matką a tytuł “Miłość ojca jest ważniejsza niż miłość matki” wywołał u Ciebie dysonans poznawczy, to pewnie u niemal każdego ojca, który to czyta wywołał również. Nie jest to żadna prowokacja, to wynik badań psychologów z Uniwersytetu z Connecticut. Nie jest to jednak atak na rolę matki. Wręcz przeciwnie, ten fakt działa na jej korzyść. Psychologowie z Uniwersytetu w Connecticut badający poczucie odrzucenia i akceptacji u dzieci, które tego zaznały w okresie dzieciństwa i wpływie odrzucenia oraz akceptacji na jakość życia w dorosłości, dowiedli między innymi, że odrzucenie ze strony ojca ma większy wpływ na dziecko niż odrzucenie ze strony matki. W kulturze nie tylko polskiej utarło się, że matka jest najważniejsza. “Matka wie lepiej” powtarzały miliony kobiet w sytuacjach, w których musiały bronić swojego zdania. “Matka jest najważniejsza” mówiono kiedyś i mówi się nadal, choć często nie wprost, w sporach o przyznanie prawa do opieki nad dzieckiem. Konsekwencje Zdanie “Miłość ojca jest ważniejsza niż miłość matki” wywraca niejako do góry nogami myślenie o roli ojca i matki w wychowywaniu dzieci. Trudno jednak oczekiwać, że szybko zmieni cokolwiek w postrzeganiu roli ojca i matki. A powinno z co najmniej trzech powodów. 1. Zrównanie praw ojców i matek Zrównanie nie tylko przed sądami, choć tutaj wydaje się, że droga jest najdłuższa i najtrudniejsza. Zrównanie w prawach w oczach opinii publicznej tak, aby dla tego tylko przykładu, ojciec występujący o alimenty na opiekę nad dzieckiem był oceniany tak samo jak kobieta, która robi to samo. 2. Zrównanie podziału obowiązków Tu ma się rzecz z goła inaczej, ten punkt stawia wymagania przed ojcami. Odpowiedzialność ojców za wychowanie dzieci w świetle zdania z tytułu notatki jest znacznie większa niż powszechna o tym opinia. Świadome ojcostwo, pojęcie, które teraz wchodzi do codziennego języka ma za zadanie podnieść ojcom poprzeczkę, która często była zawieszona za nisko. To się na szczęście zaczyna dziać, poprzez inicjatywy samych ojców, ale też mediów. Dyskusja o świadomym ojcostwie już się rozpoczęła i jej pozytywnych efektów będzie tylko przybywać. Świadome ojcostwo to nie tylko podział obowiązków między matkę a ojca, to przede wszystkim zapewnienie emocjonalnego wsparcia dziecku w jego rozwoju. Obecność ojca w rozwoju dziecka jest niezwykle ważna, potwierdza to szereg badań psychologicznych, a ich wyniki powinny tylko motywować ojców do większej aktywności, ale też empatii, szacunku, spójności w zachowaniu i wsparcia dla wychowywanych dzieci. 3. Zdjęcie odpowiedzialności z matek Niestety tak jak teraz rola ojca ulega przedefiniowaniu na rzecz “świadomego ojcostwa”, tak rola matki pozostaje bez zmian, lub ulega zmianom niewielkim. Często wpływ mają na to ruchy feministyczne, dzięki którym kobiety chętniej angażują się społecznie, ale też częściej myślą o własnym rozwoju. Na razie jednak brak dyskusji o tym, że odpowiedzialność matek za wychowanie dziecka jest niewspółmiernie duża do obciążeń. Zwłaszcza matek samotnie wychowujących dzieci. Brak ojca, tak rzeczywisty, jak i rozumiany jako brak zaangażowania ojca w wychowywaniu dzieci w kontekście wniosku z badań przytoczonego w tytule powoduje, że trud, jaki spada na matkę staje się większy niż do tej pory sądzono. Wsparcie Państwa natomiast dla takich kobiet raczej tego nie uwzględnia, mówiąc łagodnie. Jasne jest, że jakość wychowania dziecka zależy od obojga rodziców tak samo. Odpowiedzialność powinna być dzielona po połowie, dlatego bez względu na badania i utarte opinie społeczne, które często się wykluczają, najlepsza jest równość między ojcem a matką we wszystkich aspektach wychowania dziecka. [c5ab_facebook_like_box c5_helper_title=”” c5_title=”Polub blog na fb i bądź na bieżąco” username=”fathersdaypl” color=”light” ] Zdj. 1 Patrick Zdj. 2, 3 (OvO)

kiedy matka jest ważniejsza od żony